Niestety plażowa moda wdziera się również w kościelne mury. Dla proboszcza niejednej parafii, szczególnie wielkomiejskiej, jest to prawdziwy kłopot. O jego istnieniu możemy się zorientować między innymi z plakatów, które wiszą latem na drzwiach kościołów, i które sugerują, by na wizytę w świątyni przywdziać strój „godny”, a nie „swobodny”, oraz wyjaśniają, że „spódniczki mini, obcisłe legginsy, klapki, szorty, odsłonięte ramiona” to nie są elementy właściwego stroju na spotkanie z Panem Bogiem. Sami też niejednokrotnie zderzamy się z tym problemem, gdy na niedzielnej Eucharystii stanie obok nas skąpo ubrana parafianka, której nagie ramiona, uda czy plecy rażą w tych okolicznościach szczególnie mocno. Jak zorientować się, czy strój, który wybraliśmy/wybrałyśmy na niedzielną Mszę świętą, nie przekracza norm niepisanego, kościelnego dresscodu? Skąd wiedzieć, że nasz ubiór może być niestosowny? Dawniej normy obyczajowe były tak sztywne i powszechnie znane, że ludziom rzadko zdarzało się popełnienie faux pas w tej dziedzinie. Dziś matki i ojcowie zwyczajnie nie wiedzą, jakich zasad doboru stroju do kościoła uczyć swoje dzieci. Polegamy głównie na własnym wyczuciu i doświadczeniu wyniesionym z domu rodzinnego. Niektórzy – wzorem przodków - będą się starali ubrać w swoje najbardziej eleganckie części garderoby; dla kobiet często ważne jest, by wyglądać szczególnie atrakcyjnie; innym wydaje się, że wystarczy, by ubiór był po prostu czysty. Jeśli jednak traktujemy niedzielną Eucharystię jako dodatek do spaceru czy jeden z kilku punktów towarzyskiego lub rekreacyjnego programu na niedzielę – i gdy na dodatek jest gorąco! – może być nam trudno wybrać adekwatny strój.